środa, 18 grudnia 2013

Różowo miiiii

Tym razem coś dla miłośniczek różowego koloru




Bransoletka ma już swoją właścicielkę gdyż jest ona moją kuzyneczką i niedawno byliśmy z Filciem na jej imprezie urodzinowej. Aleksandrze bardzo podobają się moje prace a że ma 10 lat to postanowiłam razem z moją mamą zakorzenić w niej nieco rękodzieło i kupiłyśmy jej w prezencie urodzinowym zestaw do tworzenia bransoletek :)



To był jeden z najbardziej trafionych pomysłów bo Ola była bardzo zadowolona :)

wtorek, 17 grudnia 2013

Świąteczne pierniki


 Nasze pierniczki świąteczne już są upieczone i schowane w metalowym pudełku, a my wszyscy czekamy, aby je skonsumować :)



Przepis mamy z internetu, żywcem skopiowany i wklejony, w  tajemnicy mogę powiedzieć, że pierniczki są pyszne (próbowałam:) )




Pierniczki najlepiej przygotować wcześniej - kilka dni przed świętami i zamknąć w szczelnym, metalowym naczyniu, gdyż zaraz po upieczeniu mogą zrobić się twarde. Z czasem zrobią się miękkie i bardziej kruche, w sam raz, by trafić na świąteczny stół. W szczelnym pojemniku można je przechowywać nawet do kilku miesięcy. Jeśli chcemy, by pierniczki szybko zmiękły, do puszki można wsadzić jeszcze skórkę od chleba lub skórkę z jabłka.

Pierniczki Agnieszki Kręglickiej
200 g masła
200 g cukru
2 jaja
1/2 szklanki płynnego miodu
1 łyżeczka esencji waniliowej
utarta skórka z cytryny
500-700 g mąki
1.5 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki przyprawy do pierników
1 łyżeczka mielonego imbiru

Masło z cukrem ubić dokładnie mikserem. Dodać jaja, miód, wanilię i skórkę cytrynową. Wymieszać mąkę z proszkiem do pieczenia i przyprawami. Dodać do masy maślanej i szybko wymieszać, aż składniki się połączą. Włożyć ciasto do lodówki na godzinę (można zostawić na noc). Kiedy stwardnieje, podzielić na cztery części i rozwałkować placki grubości 3 mm. Wyciąć foremką ciastka i ułożyć na blasze, na natłuszczonym pergaminie. Wstawić do piekarnika o temp. 180 st. C, piec 15 minut, aż się zrumienią. Ostudzić i dekorować lukrem.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Stroik Świąteczny na drzwi :)

Nie mam zbytni czasu, wiadomo jak to przed świętami,
zajmuję się ostatnio z moją kuzynką stroikami świątecznymi, ona robi formę, kształt a ja całą resztę bo formowanie ni w ząb mi nie idzie.
A oto efekty póki co dwóch stroików :)


Nie są może ach och ech i w ogóle do najpiękniejszych nie należą, no ale własnoręcznie zrobione. A to cieszy :)

sobota, 7 grudnia 2013

Świąteczny stroik

Miało mnie nie być, ale kto jak nie ja ma zamysł organizacyjny sobotniego sprzątania.
Nawet jeżeli zaczyna się sprzątać od godziny 14:)

A co zrobiłam dzisiaj, oj chyba dużo na początek obiad na jutro, ale żeby lepiej smakowało zamarynowałam mięso dzisiaj. Nie wiem jak to się stało, na prawdę nie wiem, ale w ciągu zaledwie sekundy wpadłąm na pomysł zrobienia pierników, a już po trzech sekundach byłam w laptopie i szukałam przepisów, znalazłąm chyba dobry, podzielę się na dniach :) Dziś przygotowałam masę a jutro z moimi kochanymi chłopcami będziemy foremkować :)

Przyozdobiłam okno już na świątecznie świerkiem i lampkami (pierwszy raz w tym mieszkanku )
I zrobiłam Świąteczny stroik na stół do kuchni, bo w pokoju nie ma możności postawienia przy Maksie, niestety.

A teraz idę oglądać z mężem KSW :)

czwartek, 5 grudnia 2013

Brąz Poezja

Powstało jedno z  moich wymarzonych (nie ostatnich) dzieł, otóż pojawiła się moja kolejna bransoletka.
A oto i ona




I omylna ta, która pomyślała, że jest biało złota, gdyż jest ona biało brązowa, koraliki na żywo do złudzenia wyglądają na złote, ale nic więcej mylnego.
Została ona wykonana z brązowej magatamy i koralików toho nr 11.

Wzór jest następujący

na 8 koralików w rzędzie

4  a
4 b
4 a
magatama
1 b
1 z
1 b
magaama
4 a
1 b
2 z
1 b
4 a
magatama
1 b
1 z
1 b
magatama

Gdzie a- to moje bordo
b- to białe
 z- brązowe

Należy jedna na początku jak i na końcu sznura dodać,( ja dodałam )24 koraliki białego, aby przy zakładaniu końcówek nie przeszkadzała nam magatama.

A i jak widać po zdjęciach, poszerzam swoją pasję jaką jest fotografia a później ładna oprawa zdjęć. 
Poprzednio pracowałam na Corelu, bardzo fajny i czytelny program, ale niestety przy instalacji nowego oprogramowania w starym nowym laptopie Corel nie działa, no i chcąc nie chcąc przeszłam na photoshopa, do którego mam kursy na płycie, (do Corela zakupiłam książkę) 

Zmiana na lepsze to się okaże, już patrzę za książką do nowego programu, bo wydaje mi się, że nie jest tak czytelny jak poprzedni, ale zobaczymy.
Muszę odpuścić trochę ten mój kochany świat internetu, bo obowiązki wzywają, dom trochę przez chorobę zaniedbany a mój pedantyzm nie daje mi żyć chociaż wiecznie sprzątam i wiecznie mam bałagan, ale jak gdzieś kiedyś przeczytałam "sprzątanie przy dzieciach to tak jak mycie zębów zagryzając tabliczkę czekolady" , mimo wszystko, lubię patrzeć przed siebie i nie widzieć sterty naczyń wieczorem w zlewie.

A Święta tuż, tuż...

Ku lepszemu

.
Jesteśmy po kolejnej wizycie u "cioci".
W sumie to nic nowego, prócz nowych masaży, ale fajnie jest wiedzieć co trzeba robić w takich sytuacjach, i jak się uporać z problemem. Znaczy tak powoli zaczynam widzieć różnicę przed a po wizytach. Filipowy stał się bardziej komunikatywny, utrzymuje kontakt wzrokowy i pokazuje emocje, nawet te negatywne, ale wyładowanie atmosferyczne też jest potrzebne.
Kupkamy coraz częściej, bo już co drugi bądź co trzeci dzień, dla mnie mały sukces. Jeszcze Filipek wzbrania się przed tym, ale jakoś dajemy radę :)

Może przedstawię słownie masaże:
  •   Delikatny nacisk na wewnętrzną część dłoni przez 7 sekund. Uciskamy jedną i drugą dłoń jednocześnie, kilka razy,
  • Zabawa stopami, ściągamy paputki i podczas zabawy dotykamy stóp dziecka różnymi fakturami, a to przejedziemy samochodzikiem, a to jakimś misiem,
  • Nacisk na zewnętrzną część łydki, oczywiście delikatny, gdzie kciukiem "wbijamy"  się pomiędzy kość a mięsień.
Wszystkie te masaże mają na celu rozluźnienie dziecka i muszę wam powiedzieć, że to działa
Filo nie chodzi już taki spięty i jak wspominałam zaczyna okazywać emocje i przestaje być niedotykalskim dzieckiem, coraz częściej ma ochotę na przytulaski z mamą, czego mnie cholernie brakowało jako matce.

Od poprzedniego piątku Filo jest w domu, z powodu przeziębienia. Można powiedzieć, że przechodzimy sztafetę, najpierw mama, później Filo i Maks. I tak się razem byjamy, bo mamie wraca katar, a Filipkowi oczka ropieją ponownie na wieczór.
 Ale mam coś na poprawę humoru

Miłego słuchania :)



czwartek, 28 listopada 2013

Przybornik na nici

Aż do dzisiaj moje przybory do szycia nie miały swojego miejsca, a, że oglądam from time to time Perfekcyjną panią domu to wypatrzyłam w poradach niezbędnik na nici i postanowiłam takowy wykonać.
Potrzebowałam:

*ładny słoik,
*kawałek materiału,
*watę,

Teoretycznie jest potrzebna taśma dwustronna, albo klej na gorąco, aby poduszkę przymocować na nakrętce, ja jednak tego nie potrzebowałam :)
Zaczynamy od znalezienia i umycia słoika, ja znalazłam taki po cukierkach, co kiedyś moja mama nam kupowała. Najpierw jednak musiałam go umyć,bo troszku zakurzony był.



Mój słoik ma fajne zatykotko i na dodatek pęknięty plastik od spodu, więc postanowiłam to wykorzystać



Skoro podstawę mamy to jedziemy dalej

Do wyciętego skrawka materiału ja miałam w kształcie kwadratu o szerokości ok 15 17cm wkładamy watę, nie za dużo nie za mało, lecz w sam raz,



I zawijamy w ten sposób


Ja włożyłam sobie poduszkę na szpilki w pęknięcie zamknięcia


I GOTOWE


I  w ten sposób moje nici nie będą walać się po całym domu, może nie jest to idealne rozwiązanie, ale dla kogoś takiego jak ja co wystarczy mu czarna i biała nitka nożyczki plus igła, i używał tak rzadko jak ja to w zupełności Wystarczy.

Kubek z kawą stał tam nie przypadkowo, bo dosłownie zrobiłam to przy kawie i przy dzieciach :)
Co tym myślicie?



Geneza :) post dedykowany mamie Calineczki :)

Jak i kiedy powstała moja przygoda z szydełkiem to sama nie wiem...
Kiedyś w szkole podstawowej bądź początki gimnazjum mieliśmy chyba technikę, bądź plastykę sama nie wiem i tam pierwszy raz w życiu miałam szydełko w ręku, ale praca nie polegała na szydełkowaniu tylko, przy pomocy szydełka robiliśmy łańcuszek, (podstawa w szydełkowaniu )i z tego łańcuszka obklejaliśmy jakiś obrazek dostałam 6, dużo pochwał i koniec. Długo, długo nic gdzieś w międzyczasie pojawiły się druty na których uczyła mnie babcia, prawo lewo i też koniec. Gdy widziałam swój nieudolny szalik z pięknym ażurowym szalem czułam się jak beztalencie mimo, że każdy mnie chwalił. Ale wracając do szydełka w skrócie to było tak, poznałam mego lubego, poznałam jego rodzinkę, zaszłam w ciążę wprowadziłam się do lubego i obecnych teściów, urodziłam Filipka i stało się dostałam szydełko w rękę. A dokładniej przez cały okres ciąży przyglądałam się różnym serwetką teściowej, gwiazdki i inne ozdoby świątecznie. Pewnego wieczoru gdy Filuś spał na dole zapytałam się czy mogę spróbować no i pochłonęło mnie. Najpierw gwiazdki świąteczne, później aniołki, serwetki, bombki, jajka wielkanocne no i teraz bransoletki.

Tak więc mamo Calineczki szydełkowanie to nic trudnego i nie nazywaj się beztalenciem, bo nie wiem jak ja mam się nazwać przy pracach innych zdolnych pań, które mają magię w dłoniach i czarują. Ja potrafię tylko jeden manewr szydełkiem i zapewniam Cię, że też byś potrafiła przy odrobinie cierpliwości :) to tylko wydaje się skomplikowane a zapewniam Cię, że nie jest. No okej na początku trochę hałasu przy tym, ale zaś z górki.   Chyba zacznę przygotowywać proste tutoriale:)

Pozdrawiamy Ciebie i Calineczkę

wtorek, 26 listopada 2013

Pierwsze dzieci koralikowe

Po bardzo długich wieczorach, bo tylko wtedy mam czas na moje małe przyjemności, powstały dwie moje pierwsze niezgrabne bransoletki koralikowe...
Nie, żebym tryskała z dumy, ale co mi tam w końcu jestem mamą na pełen etat a robię bransoletki które są dla nowicjuszy bardzo żmudną pracą.

Szczerze mówiąc to próbowałam również sutaszu i mam w drodze również dwie bransoletki niedokończone, ale kiedy je skończę i czy w ogóle to nie mam bladego pojęcia, może dlatego, że igła nigdy mnie nie kręciła.

Materiały nabywam drogą kupna pośredniego jak i internetowego i mam już pewne zdanie wyrobione gdzie taniej, gdzie lepiej, i gdzie drożej.
Więc najbardziej korzystnym sklepem internetowym okazał się sklep kadoro  www.kadoro.pl
Przesyłka 8pln, chyba, że zrobi się zakupy powyżej 100 zł wtedy przesyłka jest gratis, a jeżeli ktoś robi bardzo dużo tj moja teściowa to uwierzcie mi stówka to nie taki problem (teściówka moja już sprzedaje swoje prace:) )
Oczywiście ja dołączyłam się do zamówienia które ma dzisiaj przyjść. A propo  przesyłki to towar jest wysyłany wciągu 24 h, od momentu zaksięgowania. Może być nawet na drugi dzień w domu.

Do potwierdzenia taniości tego sklepu dołączam link do drugiego sklepu i zainteresowani mogą sami porównać sobie ceny.
www.swiatkoralikow.pl

A teraz moje dzieło, a raczej dwa



Zielono czarna jest moją pierwszą bransoletką i raczej nikomu bym jej nie podarowała nawet sobie :)
I jest ona zrobiona z bardzo koślawych koralików, dlatego też do cudownych nie należy.

Różowa jest zaś wykonana z koralików toho nr 8,na 6 koralików w rzędzie i jest przeznaczona na Mikołaja dla mojej chrześniaczki Martynki, dla pewności robię identyczną troszkę większą, i gdyby ta była za mała, a mam takie obawy to tą dostanie jej młodsza siostra Jula która jest w wieku Fila :)

Wzór z jakiego jest wykonana jest następujący 

Na 6 koralików
1a
3b
1a
3b
 
Z czego u mnie a to różowy a b to kremowy.
To by było chyba na tyle. 
Póki co :p


sobota, 23 listopada 2013

Czwarty dzień

 Kolejny raz siedziałam z Filipem przy nocniku... to już czwarty dzień kiedy Filo nie nie może się wykupkać. Tracę siły, siedzę przy nim i ryczę, bo nie mogę patrzeć jak moje dziecko się męczy.
 Masaże pomagają, środki które mają regulować wypróżnianie teoretycznie też, bo widzę, że go ruszają ale Filip tak dobrze potrafi wstrzymać, że nie zrobi nic, a podejść chyba z 20 w ciągu dnia.
Nie wiem już sama co mam robić, tłumaczymy z małżonkiem, prosimy, aby zrobił za pierwszym razem, a nie wstrzymywał, i później są tego takie skutki. Boli, i będzie boleć póki nie zacznie regularnie się wypróżniać, ale jak to wytłumaczyć trzy letniemu dziecku.
Bierzemy już go na wszystkie sposoby, ściśle trzymając się wskazówek naszego psychologa, ale dobrze wiemy, że na efekty trzeba jeszcze poczekać, zresztą nikt tego nie ukrywał przed nami. Pani Magda na pierwszym spotkaniu zaznaczyła, że to będzie długotrwały proces i czy chcemy się tego podjąć chociażby ze względu na kwestie finansową, zgodziliśmy się no bo co mieliśmy innego zrobić, rodzice nasi nam pomogą z jednej i z drugiej strony, za co bardzo jesteśmy im wdzięczni, bo z jednej pensji kiepsko by było...

Następna wizyta dopiero w przyszłym tygodniu, a do tego czasu dużo zabaw z ciasto modeliną  i masą solną, codzienne masaże, rozwijanie wyobraźni Filipka, a i Mamy pamiętajcie, aby utrzymywać kontakt wzrokowy ze swoimi pociechami, bo to bardzo ważne podczas rozwoju dziecka i później ułatwia kontakt z rówieśnikami.

Ciężka noc przed nami, więc idę lulu dobranoc :)

wtorek, 19 listopada 2013

A na co, a po co?

Właśnie, jakoś mi to umknęło, nie wiem nie zwracałam uwagi, ale znów się pojawiło...
Pytanie stwierdzające?

Zacznę od początku. Nigdy nie miałam zamiaru być nadopiekuńczą matką, nie chciałam zamęczać dziecka ciągłymi wizytami u lekarza i gdzie tylko się da ciągnąć je za sobą, nie rozumiałam przyjaciółki (nie miałam wówczas dzieci, a jej synek miał 3 lata ) dlaczego cały czas robi przysłowiowe widły z igły, gdzieś jeździ bada wręcz wymyśla.

No, ale życie przewrotne i przekrętne chyba właśnie uczyniło mnie taką matką. 

Chodzi o moją troskę w stosunku do Filipka.

Filip idzie do logopedy:

A tu nagle słyszę od babci, "a po co Ty go ciągasz, on ma dopiero trzy lata, jest chłopcem sama mowa przyjdzie" okej przyjdzie, ale co ja nerwów stracę przez ten czas to stracę. A najlepsze, że Fila wychowawczyni to samo co babcia "jeszcze nie musi". Ręce mi opadły.

Filip jeździ do fundacji
 oddalonej o 30 km od domu raz w tygodniu na 50 min.,  i znów to samo a na co, a po co, bo to drogo, a to dojazd...
Ale chwila to ja do tej pory przebywałam z moimi dziećmi 24 h na dobę i to ja widziałam jak po trzecim dniu się męczy, jak płacze, jak krewka poleciała, jak o mało co jelita się nie powykręcały.
No, ale babcia miała odpowiedź "daj mu jabłko , albo śliwek to mu przejdzie " Nie no spoko tylko, że ja już nie jedną dietę mam za sobą i dalej nic.

Filip idzie do przedszkola:
"A niech idzie przynajmniej sobie odpoczniesz, ale w sumie to po czym Ty masz odpoczywać, małe mieszkanie macie, sprzątania mało i jeszcze świń ani krów do oprzątania nie masz, no przecież Ty to się nie napracujesz kobieto żyć nie umierać, ale niech chodzi dziecko"

A prawda jest taka, że to jest moje dziecko i ja wiem co dla niego jest dobre a co złe.
Do logopedy będę chodzić bo mamy wspaniałą nauczycielkę, na dodatek zajęcia bezpłatne. 
Do psychologa będzie chodzić to , że odpłatnie trudno, ale nie pozwolę aby moje dziecko cierpiało, skoro mogę mu pomóc.
Do przedszkola będzie chodzić bo na razie jest okej i uważam, że między dziećmi on też będzie inaczej się rozwijał.

Ktoś mi powiedział to jest Twoje dziecko, więc walcz i dbaj o nie jak tylko możesz
Więc walczę i dbam o jednego i o drugiego, ale gdyby ktoś chociaż raz przyszedł i zapytał jak sobie radzisz, czy może w czymś Ci pomóc, to nie ma nikogo. Nie narzekam bo inni mają gorzej, i muszą sobie radzić.


poniedziałek, 18 listopada 2013

"Wyszłam za mąż zaraz wracam"

To taka mała metafora, oczywiście nie wyszłam za mąż bo męża mam, nadal tego samego :)
Dużo, oj bardzo dużo się pozmieniało w moim życiu, nawet nie miałam chwili na swoje przyjemności i aby prowadzić bloga, nawet zastanawiałam się czy go nie usunąć po prostu. Nie wiedziałam czy będę wstanie chociaż usiąść tutaj i poświęcić pięciu minut na post. No ale jakoś udało się i jestem z powrotem, to tyle odnośnie tytułu.

Po pierwsze primo Filo uczęszcza do fundacji 05 na rzecz zdrowia psychicznego małych dzieci
Trafiliśmy tam z powodu nie ustających zaparć nawykowych Filipka, na dzień dzisiejszy jesteśmy po dwóch spotkaniach z tym, że na pierwszym byłam ja z mężem bez synka.
Na drugich zajęciach byliśmy wszyscy, łącznie z Maksiem który czekał za nami z tatą w drugim pokoju. Przebieg zajęć bardzo mi się podobał, pani Magdalena kazała Filipkowi mówić do siebie ciociu co znacznie ociepliło sytuację gdyż Filip nie lubi zbytnio nowych sytuacji i osób które w dodatku coś od niego oczekują.
"Ciocia" bawiła się z moim synkiem kulkami i w niezauważalny dla Fila sposób wykonywała mu małę masażyki, bawiąc się przy tym i bardzo dużo wygłupiając, po czym posprzątaliśmy kulki i pani Magdalena dała wytyczne, co i jak robić z Filipkiem głównie masaże i zabawy manualne. Jestem bardzo zadowolona, a już za dwa dni kolejna wizyta.

Po drugie primo stary laptop a raczej netbook który bardzo spowalniał moją jakąkolwiek czynność którą miałam zamiar wykonać na komputerze. Początkowo komputer miał mi służyć do przeglądania stron internetowych i słuchania radia, tymczasem przerodził się w księgę zdjęć, tonę plików muzycznych i programów do profesjonalnej obróbki zdjęć, no i po prawie trzech latach netbook odmówił posłuszeństwa, no ale gwiazdka z nieba mi spadła, bo brat przedłużał umowę w T-mobile i dostał nowego laptopa a zaledwie dwu letni pełnowymiarowy trafił do moich rąk i od wczoraj ja się nim zajmuję:)

Po trzecie primo "zakochałąm się" a w czym... w koralikach a raczej  w bransoletkach z koralików, po prostu opętało mnie. Zrobiłam aż dwie, i teraz robię trzecią, a kiedy je robię już ja sobie wygospodarowałam czas, ale to za chwilę bo mam jeszcze jedną bombę, a wracając do tematu to te koraliki mnie oczarowały, jestem w trakcie ściągania programu do robienia samemu wzorów na te cuda, nawet w głowie się nie mieści ile kombinacji można zrobić.

No i ostatnie i najważniejsze MÓJ SYN POSZEDŁ DO PRZEDSZKOLA sama nie mogę w to uwierzyć. Decyzja została podjęta dość spontanicznie, ale też bardzo rozważnie przemyślana i skonsultowana. To było tak, przypadkiem dowiedziałam się, że znajomej syn uczęszcza do przedszkola mimo, iż jego mama nie pracuje (tak jak ja), więc zagadnęłam do niej na portalu społecznościowym, ona wszystko mi wyjaśniła, dała kontakt  przedszkola, do którego niebawem dotarliśmy. Najpierw jednak rozmowa z psychologiem co on na to, no i rozmowa z naszą panią logopedą. Obydwie miały te same zdanie (nie znają się te panie ) zaszkodzić nie zaszkodzi a spróbować warto, gdyby jednak Filo za bardzo się stresował i nie mógł by się zaaklimatyzować no to trudno spróbowalibyśmy na przyszły rok.
No i stało się od 4 listopada mój synek jest przedszkolakiem, dopiero początki, ale nie jest najgorzej. Bardzo trudno jest mu z samego rana po rozstaniu ze mną, ale później gdy rozmawiałam z przedszkolankami jest okej. Wiadomo dzieci są już tam dwa miesiące poznały siebie, a Filipek doszedł do nich i jemu będzie trudniej, tym bardziej, żę jest indywidualistą za tatusiem, ale bądźmy dobrej myśli.

To by było na tyle
Czuję, że wracam do żywych.
Pozdrowienia dla Wszystkich którzy mnie odwiedzali mimo mojej nieobecności.

sobota, 21 września 2013

menu

Przykładowe menu diety bezglutenowej:

Śniadanie:

1. Dwie skibeczki chlebka bg z pasztecikiem 
Jogurt natuaralny,

2. Jajecznica z eko jajek podsmażana na maśle klarowanym, 
herbata bg

3. Bułka bg z mlekiem, bądź naworka ( mleko woda i kluski z mąki bg)
Obiad:
1.Mięsko mielone z Indyka. Robimy pulpety i podsmażamy na maśle klarowanym,
Ziemniaczki osolone solą morską. 
Do popicia grzyszczeniówka np. nektar z czarnej porzeczki.

2. Pizza: gotowy spód pizzy, do tego koncentrat przyprawy, szynka nieprzetworzona, i żółty ser typu ementaler ( warto spr. w skłądzie czy nie zawiera glutenu, albo też jest ser typu ementaler. Dla urozmaicenia keczup również bg

3. Rosołek ugotowany na piersi z indyka doprawiony przyprawami bg . Może być pomidorówka z tego i wówczas jak rosołek to makaron bg, jak pomidorówka to ryż.


Podwieczorek:


1.Kefir naturalny z baanem
2. Budyń bg
3. kisiel bg

Kolacja :

1. Kabanosik i skibka chleba 
2. chlebek z szyneczką 
3. spaghetti z produktów bg


Wszystkie produkty które zostały wymienione w diecie są bezglutenowe
Ja  większość produktów nabywam w Intermarche, oraz w różnych sklepach z przekreślonym kłosem.
Kiedyś nie zwracałam na to uwagi i gdy nasz syn przeszedł na dietę to myślałam, że chyba tylko i wyłącznie w internecie będę zamawiać, ale gdy tylko zaczęłam się rozglądać to okazało się, że całkiem sporo tych sklepów.
 W internecie jest również sporo stron które zajmują sprzedażą produktów bg.


 

poniedziałek, 9 września 2013

Chwila ciszy

I stało się w końcu od dłuższego czasu zaczynam dochodzić do ładu... Dzieci śpią... obydwoje :)
A ja mam posprzątane mieszkanko. Jupi!!!
Obiadek dla Fila i Maksa już się robi, a ja sobie siedzę w ciszy.
Przyznam się szczerze, że dieta Filipka nieźle namieszała mi w życiu. Gotować trzy obiady? Po prostu koszmar do tego trzy śniadania podwieczorki i kolacja, to było coś okropnego, no właśnie było a dlaczego?
Odpowiedź prosta muszę być zaradna. Postanowiłam, że skoro produkty bezglutenowe są zdrowe to niby dlaczego Maksiu też nie mógłby ich spożywać. Tak więc Maksiu też jest na diecie. Mają podobne śniadania, bo przecież nie dam 7 miesięcznemu dziecku skibki chleba z pasztetem (bezglutenowym). Obiady raczej te same chwila słodkości to jugurt naturalny z bananem bądź z jabłkiem. Na kolacje Filo zje sobie kabanosika z indyka a dla maluszka wafelek ryżowy.
Można? mażna :) Dzisiaj to już kompletny luzik bo mama gotuje zupę, więc i ja z mężem się załapiemy, czyli pozostaje mi chwila relaksu, ale jak to ja, nie umiem siedzieć i nic nie robić i chyba przygotuję się na obudzenie Filipka i trochę się pouczymy już godzinkę śpi i mimo spokoju to wolę położyć go tak jak zawsze o 20 a nie o 22. Więc przygotuje wszystko i pouczę mojego urwiska.
Pozdrawiam serdecznie

piątek, 6 września 2013

Dieta bezglutenowa

Produkty dozwolone na diecie bezglutenowej znajdziecie tutaj



Chcąc nie chcąc i nas dopadła, a konkretnie Filipka, tylko dlaczego zalecił nam to logopeda? To jest bardzo interesujące, przecież od ponad pół roku borykaliśmy się z problemami Filipka. Mianowicie, Filo ma opóźniony rozwój mowy to już wiemy okej, ma również problemy z kupką a dokładniej z jej wydalaniem. Gdy tylko mu się zachce to potrafi ją wstrzymać nawet na parę dni, a później wiadomo, boli, i ciężko jest ją zrobić, występują zaparcia i blokada u dziecka. Nasza nowa pani pediatra przepisywała nam non stop nowe syropki, których działania miało wiele do życzenia, dziecko coraz bardziej zaczęło się blokować, stawał się coraz więcej opiszczały i marudzący, chwilami czułam, że tracę nad wszystkim kontrole.
Wracając do tematu, zaczęliśmy chodzić do logopedy, jak już wcześniej pisałam wysłała nas do psychologa, udało nam się dostać do naszego gminnego, jeszcze się z nim nie widzieliśmy bo tam działają trochę inne zasady, mianowicie dziecko nie jest kierowane do psychologa tylko najpierw bada je logopeda, który później po wstępnych wiadomościach przekazuje informacje do psychologa i my właśnie jesteśmy na tym etapie. Byliśmy na takim spotkaniu z logopedą która najpierw rozmawiała z Filem, oglądali jakieś zwierzątka i przy okazji obserwowała jego zachowanie. W tym czasie mama wypełniała papiery, gdy synuś zdecydowanie miał dość zakończyliśmy, Filipek wziął wtedy zajął się tym czym chciał czyli klockami, a pani Ela wzięła na celownik mnie. :)
Pocieszyła mnie, że nie jest najgorzej ale dobrze też nie. Mówi mama i tata czyli okej, reszta po chińsku, ale jest. Zauważyła nie wiem jak, że mimo wszystko gdzieś się blokuje i nie chce współpracować. I tak zaczęłyśmy rozmawiać i doszliśmy to tematu stolca no i panie Ela jak tylko to usłyszała od razu powiedziała dieta bezglutenowa. No i mimo mojej niechęci, bo Filipek i tak już mało je a wiadomo posiłki bezglutenowe nie są ach, och, ech i w ogóle, ale poszłam na to zakupiliśmy z Łukaszem wszystko. 150 zł, na tydzień to mało na razie straciliśmy 130, na dwa dni, no ale niektóre składniki starczą na dłużej. No i nie zachwalając, stolec był i wczoraj i dzisiaj, jeszcze z problemami ale zawsze kamień z serca. Mimo moich obaw Filo je i to znacznie więcej niż dotychczas. Ciszy mnie to niezmiernie. Czyli dla Filipka dieta bezglutenowa jak najbardziej tak, postaram się napisać w następnym poście jak wygląda jadłospis dla dzieci na diecie bezglutenowej.

Pozdrawiam

środa, 28 sierpnia 2013

Postępy

Oj tak postęp za postępem, Maksymilian pod wpływem brata, bardzo szybko, przynajmniej moim zdaniem zaczął raczkować, prawie sam siedzieć i chodzić wzdłuż kanapy sam.
Bardzo interesuje go nasze domowe zwierzątko Bugs, czasem jego klatka służy za chodzik, co bardzo śmiesznie wygląda, ale radzi sobie chłopak. Nieustannie wodzi wzrokiem za swoim bratem i śmieje się z jego wygłupów. No a matka nie pomyślałaby, że jego pierwszym słowem będzie "gugle" Ulubione słówko. No, ale na pociechę następnym słowem było mama.... Nadzieja.
Nadal czekamy za ząbkiem, niestety długotrwały proces, już ponad miesiąc się męczymy a to gorączka a to kupki i grymasy. Gdy dostanie coś w swoje łapki od razu pcha do buzi i mymla:)


No, ale o Filipku też można ostatnio dużo powiedzieć, zaczął coraz więcej mówić, jeszcze to nie jest to, ale dla mnie sukces i tak. Łączy dwa zdania no i czasami chce współpracować ze mną, powtarzając niektóre rzeczy,  a jak czegoś nie potrafi po prostu mówi " nie nie ma" i póki co mu odpuszczam bo widzę, że ma z tym kłopot, natomiast coraz mniej takich sytuacji. W czwartek na kolejne zajęcia i zobaczymy jak to będzie.

Pozdrawiamy

sobota, 17 sierpnia 2013

Z cyklu macierzyństwo bez lukru

No właśnie bycie matką to nie tylko ubieranie swoich pociech w ładne ubranka i patrzenie na ich słodkie minki. Bycie matką to opieka i troska, dbanie o ich rozwój... no właśnie, mam wrażenie, że gdzieś popełniłam błąd, niby każdego ranka wstaje i myślę, jak tu szybko posprzątać dom, zrobić obiad i zająć się rozwojem swoich dzieci przez zabawę, i niby, że czytam na dobranoc bądź w ciągu dnia, co rusz to ja to babcia kupują nowe książeczki do czytania bo ile można czytać "udany piknik" . Rozwój ruchowy też powinny mieć zapewniony no to układamy puzzle kupujemy klocki lego i budujemy małe zoo czy też stacje benzynowe tłumacząc co zrobiliśmy, a i tak umknęło nam. Umknęła nam wymowa Filipa. Filo nie mówi, nie mówi to za dużo powiedziane mówi dużo po swojemu i bardzo mało po naszemu. W związku z tym odwiedziliśmy lekarza rodzinnego który skierował nas do logopedy, poszliśmy pani od wymowy po prostu rewelacyjna dwoi się i troi a Filo co? Nagle dociera do mnie, że ten kiedyś bardzo grzeczny chłopiec słuchający się, potrafiący sam sobą się zająć, nie słucha się wcale. Gdy ma powtarzać jakieś wyrazy dźwiękonaśladowcze buntuje się i robi zupełnie co innego. Więc zajęcia odbywają się w domu z mamą. Logopeda daje nam materiały a my mozolnie wykonujemy te prace w domu. I tu się pojawia problem, bo przecież ja to wszystko już gdzieś kiedyś robiłam z moim Filipkiem i czy to ma sens. Powiedziałam o tym pani od wymowa, ona zaś skierowała nas do psychologa, który powinien nami trochę pokierować. Pani doktor po kilku spotkaniach stwierdziła, że jestem osobą stanowczą, ale nie wie jak bardzo konsekwentną no to przyznałam się, że serce matki pęka w niektórych sytuacjach i odpuszczam. No a Filcio to sprytnie wykorzystuje. Za wizytą u psychologa czekamy no bo przecież urlopy teraz.

No to czekamy.
Jeżeli chodzi o Maksa to ta żaba mała rozwija się z prędkością światła. Jego pierwsze słowo to gugle, a potem mama. Sam wstaje w łóżeczku i pomału obchodzi je całe, natomiast po podłodze raczkuje i wejdzie wszędzie gdzie tylko się da. W każdej wolnej chwili obserwuje swojego brata i nieudolnie powtarza wszystko. Jest bardzo absorbującym dzieckiem, wymaga wiele uwagi i za bardzo nie chce sam się sobą zająć. Filo raczej indywidualista po tatusiu, Maksiu wszędzie go pełno i podejrzewam, że z głową pełną pomysłów tak jak mama. Ciekawa mieszanka nam się szykuje.

Pozdrawiam
(jestem w trakcie planowania ślubu przyjaciółki. Zajmuję się ozdobą sali, skrzynki na telegramy, będę również panią kamerzystka i fotograf. trzymajcie kciuki :)

wtorek, 16 lipca 2013

Ja nie mówię, on nie pyta

Czy tylko ja mam problem z mężem w kwestiach rozmowy?
Czasami nie daję rady... Ostatnio zauważyłam, że jeżeli ja nie podejmę rozmowy to jej po prostu nie ma. Mój mąż nie odczuwa chyba potrzeby konwersacji ze mną. A mnie to wkurza chociaż czasami mógłby się wysilić i zapytać o coś więcej niż "co tam w domu kochanie? " Ja na jego jedno pytanie mam streścić cały dzień no super szkoda, że mogę przerwać w połowie wypowiedzi i jej nie dokończyć a on co? NIC. Skoro nie mówię to wg niego zakończyłam, a ja już dłużej nie mam ochoty prowadzić monologu. Męczy mnie ta sytuacja bo mąż nie widzi  problemu. Nie widzi tego, że ja przestałam się odzywać. Dla niego to widocznie lepiej ma św spokój. Ja rozumiem, że ma pracę taką jaką ma pracuje głową a klientela zada mu setki pytań w ciągu 8 h i raczej musi odpowiedzieć, wytłumaczyć po raz setny temu samemu klientowi, co z czym gdzie kiedy i jak. Ale czasami są sytuacje, gdzie no jednak trzeba porozmawiać ze swoją drugą połówką. Raczej staram się nie przenosić moich frustracji na bloga, ale dzisiejszym nie wiem czy pytaniem czy stwierdzeniem mnie rozbił na części pierwsze.
"Co znowu ? "
Nie no ja codziennie mam jakieś problemy i strzelam fochy bo od tak po prostu mi się nudzi. Cały dzień siedzę sama w domu z dziećmi nie mam do kogo pyska otworzyć a jak mąż wraca o 20 to, żebym nie musiała znów nic mówić obrażam się i się nie odzywam. Jasne. Ja wręcz pragnę z kimś pogadać, przedyskutować chociażby przyszły weekend zaplanować, aby spędzić trochę czasu wszyscy razem.
Zawsze jest tak, że to ja wymyślam wszystkie wyjazdy, wycieczki, wieczory, a mąż się na to po prostu zgadza. Nigdy mnie nigdzie nie zaprosił. Zawsze ja i tylko ja, aż mi się niedobrze robi. Przepraszam, ale nie wytrzymałam i musiałam wystukać to w klawiaturę bo bym chyba wybuchła.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Cukierkowe różyczki i Imprezka

Od dawna planowałam zrobić te różyczki i w końcu nadarzyła się okazja niezwykle ważna. Imieniny Filipka. Wieczór przed Imprezą miałam zaplanowany, wizyta w zaprzyjaźnionej kwiaciarni gdzie zakupuje materiały do moich prac. Tym razem była to krepina. Krepa by się rozpadła zanim związałabym różyczkę i musiałam pomyśleć nad czymś mocniejszym. I od razy w głowie pojawił się bukiecik kupowany niedawno na komunię który był otulony krepiną. Ja to tak nazwałam, ale wydaje mi się, że tak to się zwie. Pozostał tylko dylemat czy będą mieć niebieski. Nie było. Ale zielony kolor się znalazł i nawet lepiej bo serwetki są w zielonym kolorze czyli pasowało. A oto moje różyczki i stół imieninowy Filipka prawie skończony :)





środa, 26 czerwca 2013

Serduszko z papierowej wikliny

Zrobione dość dawno, w sumie ma już nawet nową właścicielkę :) Zrobiłam je z papierowej wikliny i pomalowałam złotym sprayem :) Kwiatki dorobiła Daria, bo niestety mój wolny czas nie pozwalał mi na upiększenie serduszka...









Inspiracje zaczerpnęłam ponownie od Ania Inspiruje

wtorek, 25 czerwca 2013

Chwalimy się :)

Właśnie bo, zapomniałam się pochwalić. Mianowicie:
Gdy już byłam u kresu wytrzymałości, gdy miałam po dziurki w nosie kilkakrotne przebieranie majcioch, skarpetek i spodenek a nieraz i koszulek, i gdy już zaczynałam sobie odpuszczać...  Usłyszałam
sii... ama sii (ama to mama)  i wsłuchuję się a w pokoju za ścianą słyszę jak mój synek sam, tak sam usiadł na nocnik i zrobił siusiu po czym zaczął bić brawo i mówi ama bławo.
Na początku miałam duże wątpliwości, że to tylko ten jeden raz, ale muszę przyznać mój synek mnie jak i całą rodzinę zaskoczył.. Od tego dnia jeździmy wszędzie i nigdy nie zdarzyło się, aby Filo nasikał w majtki. Fakt zatrzymywaliśmy się na różnych poboczach za potrzebą Filipa, ale wolę to niż przebieranie pieluch u 2,5 letniego chłopca. Na noc jednak zakładamy, bo mały zasypia popijając kaszkę i wolałabym nie mieć mokrego łóżka. Czasami się przebudza i przychodzi do naszego pokoju i może akurat wtedy mógłby zrobić siusiu, ale myślę, że póki co cieszmy się z tego oto jak wielkiego sukcesu...

Uwieczniony dzień. Za Filciem nocniczek :)


Wycieczka do Zoo

W związku z tym, że dzsiaj pogoda nie dopisała i siedzimy w domu postanowiłam dodać posta.
W zeszły weekend wybraliśmy się całą rodzinką do Starego Zoo w Poznaniu.
Nie ukrywając było super, jest to miejsce gdzie spokojnie można wypocząć z dziećmi. Tym bardziej, że Filcio jest bardzo ruchliwym dzieckiem i jest go wszędzie pełno, a tam może sobie biegać bez ograniczeń. A największą atrakcją były o dziwo gołębie nie koza czy lama. A dlaczego? Gołębie były wszędzie i można było je gonić. A mój synek to po prostu uwielbia.

A oto my całą rodzinką...


Oczywiście nie mogło zbraknąć zdjęcia na słynnym wilku :) 

Polecam wypoczynek w Starym Zoo w Poznaniu z takimi małymi szkrabami, najlepsze miejsce, aby maluchy mogły się wyszaleć.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Poranna kawa

Szczerze kiedyś nie miałam czasu nawet na to aby w spokoju wypić poranną kawę, bo denerwował mnie chaos domowy który mnie otaczał. Więc poranna kawa wyglądała w ten sposób, że robiłam kawę pomiędzy dawaniem mleka Maksowi, a przebieraniem Filipka, zalałam, zaparzyłam i osłodziłam. Później myłam naczynia, ścierałam sprzątałam z szafek kuchennych, zbierałam i zanosiłam rzeczy do prania, ba wstawiłam pralkę bo przecież zdążę później wstawić jeszcze jedną, aby wyschło wszystko za dnia. Później to prasowałam i tak dalej i tak dalej. No i gdy zasiadłam do kawy to okazywało się, że albo już ją wypiłam nie wiedząc kiedy jak i gdzie, albo już była zimna. Nie było czasu na następną bo przecież mąż jak wróci z pracy to chciałby coś zjeść dzieci również. A przedtem i pobawić się chwilę z nimi i zająć i odkurzyć pokój, posprzątać bo Filipek tak był zajęty mamy telefonem, że się zsiusiał na panele i tylko na panele na szczęście bo dywan ozdobny mama wyniosła pół roku temu, żeby go za rok nie wyrzucić bo będzie zbiorowiskiem siuśków.
I tak oto dzisiaj bez względu na wszystko usiadłam zaparzyłam kawę otworzyłam laptopa i siedzę ja. Tak właśnie ja siedzę i napawam się cieplutką kawą, i patrzę na brudne skarpetki męża których nie zdążył wynieść do prania, na śpioszki które walają się niemal wszędzie, na Maksia który leży sam w łóżeczku i bawi się czymś tak czymś bo nie wiem, nie płacze to nie zaglądam, i na Fifika który siedzi w  moim telefonie i gra tak dziecko 2,5 letnie gra i umie grać, chyba, że siedzi na facebooku i dodaje dziwne posty na mojej tablicy...Bo też tak może być ale nie ważne. Piję kawę, piszę posta i jest mi z tym dobrze.
Pozdrawiam wszystkich z mojego dzisiejszego nieogarniętego domu:)
Życzę wszystkim mamą wszystkiego dobrego...

środa, 22 maja 2013

hh rap

Nie wiem dlaczego większość ludzi uznaje kawałki rapowe za wulgarne i nic nie wnoszącego w życie.
Moim zdaniem jest zupełnie odwrotnie. Nie zaprzeczę jednak temu, że nie występują utwory wręcz chamskie i prostackie, bo takowe też są, no ale co za to świat hh może poradzić. Jak to mówią każda wioska ma swego głupka.
Ostatnio moim ulubionym kawałkiem jest utwór Hansa z jego solowej płyty. Moim zdaniem utwór bardzo dojrzały i godny polecenia. Nawet mojej teściowej się spodobał. Zawsze go sobie puszczam przy gorszych dniach.
https://www.youtube.com/watch?v=oPBXVFfWiNQ


Tak jestem matką polką słuchającą tzw czarnej muzy i jestem z tego dumna.



wtorek, 14 maja 2013

Kolejne dzieło

No , żeby tatusiowi się nie nudziło, wymyśliłam dla niego kolejną misję :) Tym razem zrobienie huśtawki dla chłopców :)
Nie było większych sprzeciwów wręcz przeciwnie, od razu zasiadł do internetu poszukał projektów, kupił co potrzeba i w sumie w ciągu dwóch dni powstała huśtawka. Jednego dnia poszedł uciąć drzewka z naszej łąki, obrał z kory,  a drugiego dnia zmontował całość :) Z czego montowanie zajęło mu 4 godziny. Jeszcze trzeba będzie jakimś lakierem to pacnąć, ale to poczekamy za dziadkiem jest lepszy w te klocki i może coś podpowie:)
 Na  zdjęciu widać mojego młodszego brata, chrześniaczkę siedzącą tyłem ze swoją siostrą i Filipka bujającego MAksia :)




A tutaj moja PYza na huśtawce :)


Tymi miłymi zdjęciami żegnam Was i idę spać, bo jutro kolejny dzień i moja głowa znów jest pełna pomysłów.

 

poniedziałek, 6 maja 2013

Tacierzyńkie

Od dzisiejszego dnia mój małżonek jest na "tacierzyńskim", czyli całe dwa tygodnie w domku z nami:)
Dzisiaj oczywiście już miał zajęcie mianowicie zrobienie ławeczki i muszę przyznać, że jestem z niego bardzo dumna...Oj przepraszam z Nich, bo przecież Filipek też pomagał tacie a mama z Maksem przyglądali się :)

O może takie krótkie info na temat urlopu ojcowskiego :
Urlop ten trwa 14 dni i trzeba go wykorzystać w jednym ciągu. Nie można go rozbić na dwie raty.
Jak złożyć taki wniosek otóż wystarczy w google wpisać wniosek o urlop ojcowskim, po czym znaleźć formularz,  wydrukować, i wypełnić. Należy pamiętać, że do pracodawcy należy go dostarczyć przynajmniej tydzień przed planowanym urlopem, wówczas pracodawca nie może odmówić.

Tak chyba najprościej da się wytłumaczyć urlop ojcowski. A poniżej co tatuś może zrobić na takim urlopie:)

Dobrze zdjęcia dodam jutro bo nie chcą dziś już ze mną współpracować, spróbuję rano... 







piątek, 26 kwietnia 2013

Nocnik

Tak nocnik to oczywiście zło konieczne taaaaak gryzie po pupie jak mama posadzi siłą i coś tam poleci to w odwdzięczeniu mamy mega dużą plamę siuśków na łóżku i nie na narzucie bo przecież po co i na co?? Skoro łóżko do automatu można wsadzić, przecież to logiczne i czego matka się czepiasz??
A może ten nocnik ,że gra jest nie doobry no to nic mamunia kupi drugi tym razem nie grający i co? i du?%a .Jak gryzły tak gryzły i  w chwili relaksu co bym nie eksplodowała przy dwójce dzieci zapijam melisę z pigwą.

środa, 24 kwietnia 2013

Jestem na nie


   Nie tyle mama jest na Nie co synuś. Filipek wszedł w etap wyrażania swoich potrzeb, tylko szkoda, że robi wszystko na opak. mama mówi idziemy spać nie
Mama mówi idziemy do domu Filip
mama mówi idziemy spać Filip nie 
mama tak Filip nie
mama mówi posprzątamy zabawki Filip nie
Odłóż butelkę nalejemy w Kubeczek tutu oczywiście nie
I takich przykładów można by wymieniać bez końca.
Nie wiem jak mam go tego oduczyć ponieważ on chce robić rzeczy których akurat teraz nie powinien, a raczej jestem matką która na bardzo wiele rzeczy pozwala oczywiście w miarę rozsądku. Czasem wydaje mi się, że to on ma rację a nie ja. Bo z jakiej racji on ma iść do domu skoro to mama szykuje obiad albo coś tam po prostu musi iść.Albo dlaczego akurat teraz musi jeść obiad, być może nie jest głodny.
Czasami jestem aż wygłupiona tym wszystkim. Staram się być jak najlepszą matkę, ale czasami mi nie wychodzi, czasem mam zły dzień, czasem się spieszę, albo jestem tak głodna bo nie zdążę zjeść dobrze śniadania bo już Filipek stoi przede mną z butami i pokazuje mi dada na spacer i oczywiście co robię zostawiam wszystko i idę na obowiązkowy spacer który nie powiem sprawia mi wiele przyjemności tym bardziej teraz gdy pogoda dopisuje to nie zaprzeczam mogłabym godzinami spacerować. Ale niestety nieraz nie mogę iść na nasz spacer bo wypadało by posprzątać a to nawet nie dlatego, że ktoś ma przyjechać, ja po prostu uwielbiam mieć porządek co ostatnio nie gości w naszym domku. Przy dwójce dzieci nie jest już to takie proste. No właśnie Maksiu kochane dziecko w nocy bo prześpi całą, za to w dzień tak śpi całe 15 minut raz na jakiś czas wyjątek to spacer, ale gdy tylko się zatrzymam dziecko nie śpi. A należę do osób które uważają, że z dzieckiem trzeba spacerować a nie wystawiać przed dom. Czasem moja mama, aż mi się dziwi, że tak dobrze sobie radzę ale zwraca też mi uwagę, że za dużo sobie narzucam. Nawet odłożyłam szydełkowanie i wszystkie drobne robótki. Wolę wyjść z dziećmi na spacer póki jest pogoda, bo za chwile będzie padać albo cuś i znów z moimi dziećmi w domu będę siedziała, a Zima była długo i dosyć się nasiedziałam.

Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie i dziękuję za odwiedziny i miłe słowa:)

piątek, 5 kwietnia 2013

Bratanek

A oto mój mały i przede wszystkim pierwszy bratanek Wojtuś. Urodził się wczoraj o godzinie 14 i ważył równe 3 kg :)

niedziela, 24 marca 2013

Kończymy kończymy :)


Po długiej nieobecności i niemocy twórczej postanowiłam coś dodać do bloga. Otóż kończę robić mój stroik wielkanocny:) Praca była żmudna i długa, ponieważ robiłam wieczorami gdy dzieci spały. Niby rytuał spania zaczynamy o 20 mianowicie kompanie Maksa później Filipa szykowanie butelek z papu usypianie no i mamy godzinę 22... Kiedy ja też już ledwo co na oczy widzę :) Ale prawie skończyłam.






Zostaje mi tylko położenie do środka podstawki z rzeżuchą, baranka i kurczaczka :) A teraz korzystając z pięknej pogody idziemy na spacer a po spacerze do babci na kawusię:)

Życzę udanej niedzieli :)

Pomysł na koszyczek zaczerpnęłam stąd

piątek, 15 marca 2013

Sposób na chrapanie

Ahhh jak ja mam dobrze... Początek snu czy mega głęboki sen męża nie ważne. Wystarczy powiedzieć NIE CHRAP i już po problemie.  I najśmieszniejsze z tego wszystkiego jest to, że gdy Maksymilian obudzi się w nocy i płacze tak, że umarlaka by obudził, to mój mąż tego nie słyszy :)

czwartek, 14 marca 2013

Wizyta u lekarza

Dzisiaj niestety nastąpił ten dzień kiedy musieliśmy odwiedzić lekarza z Filipkiem, ponieważ miał problem ze stulejką... Odkładaliśmy ten dzień jak najdłużej w czasie,  staraliśmy się naciągać siusiaka w domu, aby odbywało się to bezboleśnie, ale nic to nie dało. Wizytę przyspieszył fakt, że zauważyłam brak jąderek w mosznie. Tak więc zapisaliśmy się do doktora i dzisiaj miał mały zabieg. Lekarz odkleił siusiaka i dopiero wtedy zauważyliśmy, że to co robiliśmy w domu to był pikuś z tym jak musi to być ściągnięte. Nie obyło się bez płaczu. Lekarz posmarował po wszystkim maścią znieczulającą która działała przez 45 minut. Gdy dojechaliśmy do domu, przy pierwszym robieniu siusiu mały zaczął płakać jak by go kto ze skóry odzierał, aż serce mi pękało, i tak przez cały dzień. Dostawał  Nurofen, ale szczerze nie wiem na ile on działał bo Filipuś  płakał przy każdym oddawaniu moczu. Dopiero po 18 mały zrobił się troszkę spokojniejszy. Wieczorem przy kąpieli zauważyłam, że jąderka wróciły do moszny  z powrotem, ale lekarz kazał nam się baczniej im przyglądać, jeżeli będą wędrowne skieruje małego do Chirurga który zadecyduje co dalej czy będą to hormony czy zabieg nie wiem  wolałabym jednak nic z tych rzeczy bo każda metoda jest niebezpieczna, ale poczekamy. Mam nadzieję, że wszystko się unormuje i będzie okej. 
Wymęczona całym dniem idę spać
Dobranoc

środa, 13 marca 2013

Koniec odwiedzin

Kiedy Maksymilian ukończył  7  tydzień położna poinformowała nas, że już nas nie będzie odwiedzać... Zrobiło mi się bardzo przykro ponieważ, bardzo ją polubiłam zresztą do Filipka też przyjeżdżała i muszę stwierdzić z czystym sumieniem, że to jest normalnie anioł a nie kobieta. Miła bardzo komunikatywna wszystko wyjaśni pokaże wysłucha. Widać, że wykonuje zawód swojego życia. I naprawdę podziwiać, że po tylu latach robi to z wielkim zaangażowaniem i zapałem. 
Cieszę się, że mamy tak dobrych ludzi jeszcze wokół siebie.


A skoro ma też to być blog o moich pociechach to się nimi pochwalę
 To jest Maksymilian nasza pyza
a tutaj Filipek nasz szczypiorek kochany

Jeszcze nie dorobiliśmy się wspólnego zdjęcia, ponieważ gdy chcemy sobie takie zrobić to Filipek chce być fotografem a nie fotografowany... Ale mam nadzieję, że wkrótce się dorobimy fajnego zdjątka



poniedziałek, 11 marca 2013

wieczorem, wieczorem:)

Tą serwetkę zrobiłam dość dawno Siedząc z mężem przy gorącej herbatce w kuchni... 

Jest ona bardzo prosta w wykonaniu i jak dla mnie ma śliczny wzorek,  i jest bardzo subtelna.
Pozdrawiam serdecznie

niedziela, 10 marca 2013

18 różyczek

Osiemnaście różyczek- to prezent dla kuzynki męża jak się pewnie domyślacie na 18 urodziny...:) Były one robione dwa dni przed imprezą więc miałam co robić... Niby takie maleństwa, a jednak proszę 40 minut jedna różyczka, no później to jak już weszłam w obroty to 30 minut, ale 18 trzeba było zrobić.... W dniu imprezy razem z moim Łukaszem robiliśmy efekt końcowy, czyli mocowanie kwiata na druciku upinanie w koszyczku trochę sztucznych gałązek i jakoś to wyszło, a efekty uwieczniliśmy zdjęciem. Jubilatce jak i reszcie gości kwiaty się podobały... Zapomniałabym dodać podziękowania dla teściowej bo jednak ktoś się musiał zająć się moim synkiem kiedy ja dziergałam:) Dziękuję :) 




sobota, 9 marca 2013

Wołanie o pomoc

Witam wszystkich ponownie jeszcze raz... 
Przeniosłam się tutaj z bloxa i muszę przyznać, że mam pewne kłopoty z odnalezieniem się tutaj stąd prośba o pomoc.... Gdyby ktoś byłby tak uprzejmy i podpowiedział mi np. jak się dodaje znajomych pod  Archiwum, jak dodać tam zdjęcia kilka informacji i takie tam różne inne nie związane z postami to byłabym bardzo wdzięczna np... chciałabym dodać krótką informację o mnie, tylko nie wiem jak...Raczej nie należę do ludzi topornych w tych sprawach tylko potrzebuję aby ktoś pomógł zrobić mi ten pierwszy krok a dalej podejrzewam intuicyjnie już sobie poradzę...
Albo może jest jakaś instrukcja obsługi :) 
W każdym bądź razie będę bardzo wdzięczna za każdą nawet pozornie niepotrzebną wskazówką.... 
Z góry dziękuję i życzę udanego weekendu :)

piątek, 8 marca 2013

Witam

Zastanawiasz się czy pracuję?? Oooo tak, JESTEM MAMĄ. To sprawia, że jestem zarówno budzikiem, kucharką, sprzątaczką, kelnerką, lekarzem, nianią, pielęgniarką, stróżem, fotografem, doradcą, szoferem, studentką, organizatorką przyjęć, osobistym asystentem, księgową, BANKOMATEM, pocieszycielką, nigdy nie mam urlopu, wolnych dni ani płacone kiedy jestem chora. Pracuję dzień i noc. Jestem na dyżurze całą dobę do końca mojego życia.